Szaleństwa w Tokio
Pobierz program wycieczki Tokio – ogromne miasto neonów, jedna ze […]
zapisz się
Poniedziałek, 8:00 rano w Tokio. Wagony metra biało-czarne od jednolitych garniturów i szkolnych mundurków. Wydarzenia poprzedniego dnia zostają zepchnięte w najgłębsze zakamarki świadomości, umysły posłusznie przestawiają się na tryb pracy. Wszelkie oznaki kreatywności tłumione są w zarodku zgodnie z zasadą, że wystający gwóźdź należy wbić. Każdy stara się wtopić w tłum i nie wychylać poza szereg. Aż do następnej niedzieli…
W każdą niedzielę, mieszczący się w tokijskiej dzielnicy Harajuku park Yoyogi, zamienia się w obszar azylu dla wszelakich oznak szaleństwa. Realizowane są tu barwne wizje i fantazje, o jakich wielu Europejczykom nawet się nie śniło. Spędzający większość życia w ryzach konwenansów, z pokorą i uniżeniem dostosowujący się do wyznaczonych norm Japończycy, raz w tygodniu mogą pozbyć się wewnętrznych zahamowań i pokazać otoczeniu zupełnie inną wersję samych siebie.
Udając się na weekendowy spacer po parku Yoyogi nie powinniśmy zapomnieć o aparacie fotograficznym. Można spodziewać się w nim różnorakich atrakcji wizualno-dźwiękowych. Największe skupisko przebierańców koncentruje się w okolicy mostu łączącego park ze stacją kolejową Harajuku. Spotkamy tu zarówno bohaterów japońskich animacji, jak i przedstawicieli charakterystycznych dla Kraju Kwitnącej Wiśni subkultur. Wśród tych ostatnich najbardziej rzucają się w oczy lolity w swoich falbaniastych sukniach stylizowanych na barokowe. Co ciekawe, w stroje lolit w wersjach zarówno kojarzących się z mundurkiem wyuzdanej pokojówki, jak i przypominających ubranka porcelanowych lalek, często ubrani są mężczyźni. Panowie, których na co dzień widuje się w białych koszulach i pod krawatem, w Harajuku pojawiają się w szerokich spódnicach unoszonych przez warstwy tiulu i białych podkolanówkach. Na jeden dzień zamieniają oni aktówki na torebki i przechadzają się po parku, koronkowymi parasolkami chroniąc pudrowane lica przed słońcem.
Skojarzenie, które przychodzi do głowy większości Europejczyków na widok mężczyzny odzianego w damskie ciuszki to transwestytyzm. W przypadku Japończyków nic nie jest jednak tak oczywiste, jakby się mogło wydawać. Jest to naród tak pełen sprzeczności, że niemożliwa jest jego charakterystyka bez wyzbycia się przyjętych na zachodzie stereotypów. W kraju, którego mieszkańcy znani są ze swej pruderyjności i perwersji jednocześnie, ubrany w sukienkę sześćdziesięciolatek nie musi koniecznie mieć jakichkolwiek zaburzeń psychoseksualnych. Weekendowe przebieranki są dla japońskich businessmanów sposobem na rozładowanie strasu, nagromadzonego podczas często nawet sześciodniowego tygodnia pracy.
Przeciętny Japończyk kończy naukę w wieku około 20 lat, po czym trafia do jednej z firm, gdzie pracuje aż do emerytury w wieku lat sześćdziesięciu. Oznacza to około 40 lat pracy w jednym miejscu i przemierzanie dzień za dniem tej samej trasy między domem a firmą zatłoczonym pociągiem, po to by spędzić kolejne kilka do kilkunastu godzin na nerwowej walce o względy przełożonych. Potrzeba odreagowania jest w tym wypadku czymś naturalnym. Niektórzy wybierają w tym celu wieczór w barze z hostessami, inni decydują się na wieczór w klubie karaoke, a jeszcze inni relaksują się spacerując po parku w sukience czy barwnym kimonie i peruce na głowie.
Nie bez znaczenia są też fizyczne predyspozycje japońskich mężczyzn do takiej nietypowej metamorfozy. Drobna budowa i niewielki zarost sprawiają, że w wielu przypadkach ciężko nazwać męskimi nawet Japończyków w ich codziennych strojach. Stąd też zapewne wzięła się, często słyszana, lecz nieprawdziwa opinia, jakoby Japonia była krajem pełnym homoseksualistów. Najnowsze badania dowodzą, że, postępująca wśród niektórych państw azjatyckich feminizacja mężczyzn może być wynikiem spożywania dużej ilości soi zawierającej fitoestrogeny, działające podobnie jak hormony żeńskie. Dodając do tego fakt, że japońskie kobiety w wielu przypadkach charakteryzują się chłopięcą, mało zaokrągloną figurą, wskazanie płci, zwłaszcza w przypadku modnie ubranej, tokijskiej młodzieży, może być prawdziwą zagadką.
Choć czasami może wydawać się, że mieszkańcy japońskich metropolii to skupione jedynie na nauce i pracy roboty, to wystarczy jedna wizyta w parku Yoyogi, by przekonać się, jak bardzo mylące jest to wrażenie. Odwiedzając Tokio, po obejrzeniu najciekawszych muzeów i najpiękniejszych świątyń, warto zajrzeć do Harajuku, choćby po to, by wyzbyć się przyjętych na zachodzie stereotypów i spojrzeć na Japończyków z nowej perspektywy.